wtorek, 24 sierpnia 2010

Niedługo urlop!



Na torach... fot. W.Ś.

Nie wiem, jakie to zwierzę zakończyło swój żywot na torach w okolicach Drawskiego Młyna - pies to, czy kot? Zginął, czy - zwyczajnie - wyzionął ducha? Akurat na torach, na moście nad Notecią? Kiedy pierwszy raz byłem na tym moście nie zainteresowało mnie rozkładające się ciało, dopiero później, kiedy zobaczyłem film o Sally Mann, postanowiłem wrócić w to miejsce i uwiecznić to miejsce, to zdarzenie. Przypomniało mi się zdjęcie Eryka, który kiedyś na wieży w CK Zamek znalazł szkielet ptaka. To dość specyficzne i niezwykłe doznanie - fotografowanie szczątków istoty niegdyś żywej. Wyobraźnia pracuje, domysły krążą po głowie - jak do tego doszło, czy cierpiało, czy może ktoś je tu tylko podrzucił...
W zeszłym tygodniu odwiedziłem plener malarsko-fotograficzny służb mundurowych w Grzybowie. Puściłem im film o Sally Mann. Po projekcji zapadło długie milczenie, a potem jeden z policjantów mówi: - Na co dzień stykam się ze śmiercią, z wypadkami, w których giną ludzie. Dlatego nie robią na mnie wielkiego wrażenia sceny z rozkładem zwłok, czy poranionym ludzkim ciałem, krwią. Wzrusza mnie jedynie śmierć dzieci w wypadkach, ale film był mocny...


Grzybowo 2010 - policjanci, strażacy, celnicy, księża i... wojowie. Fot. W.Ś.

Dwie książki mnie zachwyciły ostatnio - „Melodia dwóch pieśni” z fotografiami Marka Powera (pisaliśmy o nich w KF przy okazji sprawozdania z Miesiąca Fotografii w Krakowie) oraz „Bohemia” Jana Reicha, zmarłego niedawno wybitnego fotografa Pragi i całych Czech. Obie książki gorąco polecam - obie pozycje sytuują się w nurcie dokumentalnym, lecz każdy autor wychodzi z odmiennych założeń artystyczno-estetycznych. Różnica tkwi nie tylko w tym, że Power jest kolorowy, a Reich czarno-biały. Różne jest przede wszystkim myślenie fotograficzne. U Reicha widać wielką miłość do swojego kraju (patrzcie, jakie Czechy są piękne i pełne zabytków!), natomiast u Powera dominuje chłodne podejście „sprawozdawcze” i jakby a-estetyczne. Power nie tworzy „ładnych” obrazków, chociaż i u niego zdarzają się „piękne” ujęcia, natomiast u Reicha są tylko urodziwe widoczki. 
Nic na to nie poradzę, że chociaż tak różne, podobają mi się i jedne i drugie zdjęcia. Widocznie poruszają różne struny mojej wrażliwości. Dodatkowym walorem „Bohemii” jest też jakość druku, porażająca...