poniedziałek, 8 października 2012

Znowu jestem - tyle się działo...

Witam po długiej przerwie. Nawet za długiej. Wybaczcie. Już wybaczyliście, prawda? Dlaczego tak długo milczałem? Co bym nie napisał, to byłaby to tylko częściowo prowda, albo wręcz „g... prowda!” Wpierw przygotowywałem się - normalnie pracując, rzecz jasna - do wakacji, potem byłem na wakacjach, a potem cierpiałem na zespół stresu popowrotowego, jak to sobie nazwałem. Faktem jest bezspornym, że trochę brakowało mi ostatnio sił mentalnych, aby tu napisać coś mądrego.
Zawziąłem się jednak w sobie i dzisiaj w końcu jestem. Bezpośrednią przyczyną był mały fragment najnowszej książki Adama Mazura (znowu pięknie zaprojektowana i wydrukowana, co jest też pewnym znakiem rozpoznawczym wszelkich publikacji tego autora), zatytułowanej „Decydujący moment. Nowe zjawiska w fotografii polskiej po 2000 roku”. Ów fragment znajduje się na s. 20, gdzie autor wymienił niniejszego bloga wśród „wpływowych blogów ekspertów i fotografów”. To zobowiązuje. Trzeba pisać. Dzielić się wrażeniami, wiedzą, opiniami...
A skoro już się rzekło, że trzeba pisać, to na początek chcę powiedzieć parę słów na temat najnowszej książki Adama Mazura. Zacznę od uwagi ogólnej - może mało odkrywczej: Mazur jest w tej chwili najbardziej opiniotwórczym facetem w polskiej fotografii. Jego wybory, werdykty, dzięki przede wszystkim książkom, przechodzą do historii polskiej fotografii. Czy się z jego wyborami i werdyktami zgadzamy czy nie, tak jest. Za sto czy dwieście lat badacze będą odwoływali się do jego książek i innych materiałów pisanych (mam nadzieję, że wydawnictwa papierowe przetrwają w dobrym zdrowiu do tamtych czasów, w przeciwieństwie do np. blogów i artykułów w „pismach” internetowych). Adam ma to, czego brakuje wielu naukowcom (choć sam ma doktorat z historii fotografii) - zmysł syntezy, jest bardzo pracowity, ambitny i zdeterminowany. Kuratoruje ważnym wystawom (głównie zbiorowym w CSW, ale też na polskich festiwalach), publikuje w wielu pismach, w tym w KF-ie (!) sporo jeździ po imprezach fotograficznych w kraju (zagranicą chyba mniej, ale tego nie jestem pewien), no i przede wszystkim pisze książki, które wchodzą do kanonu polskiego piśmiennictwa fotograficznego - „Historie polskiej fotografii”, „Kocham fotografię” czy ostatnia „Decydujący moment”. Mimo młodego wieku (trochę po trzydziestce) ma imponujący dorobek, jest „płodny jak królik” (Paukszta). 


Adam Mazur, Decydujący moment, Karakter 2012

Ale dosyć kadzenia Mazurowi. O czym jest ta książka i z czego się składa? Jest o najnowszej polskiej fotografii, o tym co w niej działo i dzieje się w XXI wieku. To już ponad 10 lat, Drodzy Państwo żyjemy w nowym wieku i tysiącleciu, zleciało, czyż nie? We wstępie Mazur przypomina różne fakty i zjawiska związane zarówno z przemianami w samej sztuce fotografii (twórczości), jak i w funkcjonowaniu fotografii w obiegu społecznym: przede wszystkim w mediach, ale także sporo jest o edukacji fotograficznej. Ostatnie 12 lat to przejęcie władzy przez fotografię cyfrową, to lawinowy rozwój internetu. Mazur zastanawia się jaki to wszystko miało wpływ na fotografię, na postawy twórcze samych fotografów, jak również przez publiczność, która sama też fotografuje, bo niemal każdy ma w komórce kamerę...
Oprócz wstępu książka składa się z 86 rozdziałów, każdy po 4 strony, poświęconych jednemu autorowi lub duetom (Zuza Krajewska/Bartek Wieczorek oraz Zorka Project: Bereżecka/Redzisz). Nie wymienię tu wszystkich, ale we wstępie Mazur tłumaczy dlaczego wybrał tych a nie innych. Podstawowym kryterium było coś, co można nazwać „ważkością” dokonań w ostatniej dekadzie. Dlatego myliłby się ten, kto myśli, że na liście znaleźli się tylko ludzie młodzi i bardzo młodzi - jest np. Forecki, Kulik, Łódź Kaliska, Miller, Niedenthal, Prażmowski czy Rolke. We wstępie Adam wymienia jeszcze kilkadziesiąt, a może jeszcze więcej nazwisk, które chętnie umieściłby w książce, ale wówczas książka byłaby zbyt gruba.
Nie chcę polemizować, zgłaszać zastrzeżeń, wypominać autorowi, że wybrał tak, a nie inaczej. Pewnie, że brakuje mi to kilku nazwisk, chociażby dwóch autorów Kolekcji Wrzesińskiej, czyli Bogdana Konopki, czy Andrzeja Jerzego Lecha, którzy byli w XXi wieku bardzo aktywni, przy czym nie mam tu na myśli tylko udziału w Kolekcji. Ich twórczość dalej się rozwijała, otrzymywali poważne nagrody międzynarodowe, brali udział w poważnych pokazach i festiwalach. Ale - powtórzę: to jest książka Adama Mazura, nie moja. Ja nie pokusiłem się o napisanie i wydanie takiego swoistego rankingu, nie zrobił to nikt inny poza Mazurem i niech tak zostanie - to jego wybór. I jaki taki właśnie trafił do historii polskiej fotografii. I na zawsze tam pozostanie. Przebić Mazura, przewalczyć, można tylko... wydając własną książkę, lepiej uzasadniając taki a nie inny wybór. Jeśli nie podoba Ci się książka Adama Mazura - zrób lepszą. Z polemik nic nie wynika, na zawsze pozostaną... tylko polemikami.
I tyle właściwie mam do powiedzenia na temat tej książki.
Jej uzupełnieniem niejako jest obszerny artykuł o zjawiskach w polskiej najnowszej fotografii (wchodzą już do obiegu roczniki '89 i z lat 90.!), który ukaże się w najnowszym numerze „Kwartalnika Fotografia”. Gorąco polecam ten artykuł, chociaż sam nie za bardzo lubię ten rodzaj fotografii (może nie kumam o co chodzi?), to z artykułu sporo się dowiedziałem i dał mi on wiele do myślenia. Wiecie na przykład, co to takiego „fotografia w estetyce display”? Jeśli nie, to koniecznie musicie przeczytać ten artykuł.

Przypominam, że tematem przewodnim najnowszego numeru jest Afganistan, ale znajdziecie w nim również inne materiały nie związane z wojną w tym kraju. Kto wie, może będzie to najgrubszy numer w historii KF - mamy tak dużo materiałów. Jeden lepszy od drugiego, dlatego tak trudno cokolwiek odrzucić, czy przesunąć do następnego numeru. Kiedy wyjdzie? Nie wiem, ale zapewne w listopadzie. W przyszłym tygodniu trafi do składu, do Tomka Wojciechowskiego (fattombo), a później, po kilku „ostatecznych” korektach (a i tak zdarzą się błędy i literówki) rozpocznie się druk, który potrwa z dwa tygodnie. 
W skrócie mogę dziś powiedzieć, że w części afgańskiej będzie m.in. sylwetka Krzysztofa Millera, zdjęcia Witolda Krassowskiego, francuskiego fotografa Erica Bouveta, Amerykanki Suzanne Opton, czy zdjęcia robione na wojnie przez polskich żołnierzy, w tym wstrząsającą historię śmierci pierwszego polskiego żołnierza - porucznika Kurowskiego, jak również dwadzieścia lat wcześniejszą historię powstania fotografii Radka Sikorskiego, za którą autor otrzymał I nagrodę na World Press Photo. Jest też felieton Anny Łojewskiej, blogerki z Poznania, znanej m. in. z tego że kancelaria prezydenta RP oskarżyła ją o komentarz na portalu „Gazety Wyborczej”, gdzie - mówiąc w skrócie - napisała, że nie życzy sobie, żeby za jej, podatnika, pieniądze prezydent pił alkohol z mordercami w Afganistanie (GW opublikowała zdjęcie, na którym Bronisław Komorowski wznosi toast z żołnierzami w Afganistanie). 
Poza tym - w najnowszym KF-ie będzie bardzo dużo recenzji książek, sprawozdań z imprez i festiwali oraz prezentacje twórczości takich autorów jak: Andrzej Jerzy Lech, Jean-Christophe Becheta, Taryn Simon, Jordan Tate czy Marcin Federak. Będzie co czytać i oglądać. Już ustawcie się w kolejce, bo coś czuję, że w Empikach i innych miejscach sprzedaży, najnowszy numer zejdzie jak ciepłe bułeczki. Przypominam o prenumeracie, gdzie oprócz tego, że taniej i szybciej (prenumeratorzy otrzymują każdy nowy numer w pierwszej kolejności), to jeszcze jakiś bonus w postaci książki się otrzymuje...

A moja twórczość? Kwitnie, hi, hi... Nic nie zrobiłem ostatnio - wszak na wakacjach byłem, gdzie iPhonem ino foty waliłem, żeby z nich w iPhoto fotoksiążkę sobie zrobić, bo iPhone robi dobre zdjęcia (8 mega) i do tego z geolokalizacją, więc mi iPhoto piękną mapę w fotoksiążce narysuje, co przed fotkami dobrze wygląda i pokazuje tzw. osobom postronnym, gdzie byliśmy, jacy niestrudzeni jesteśmy i jak się poświęcamy, podróżując po całej Chorwacji po to tylko, żeby dla owych osób trzecich strzelić ciekawą fotkę.

Kończy się już skład książki-albumu „Topografia ciszy”, czyli rzecz o zapomnianych wielkopolskich siedzibach ziemiańskich. Projektem i składem zajął się mój zięć, czyli Tomek Wojciechowski, vel fattombo, co gwarantuje, iż książka będzie wyjątkowa, po prostu piękna, będzie przedmiotem dizajnerskim. Jak wszystko dobrze pójdzie, do druku w poznańskiej drukarni Moś/Łuczak trafi w przyszłym tygodniu.

Przygotowuję też kalendarz na 2013 - będzie czarno-biały i prawdopodobnie przyrodniczo-pejzażowy. Oczywiście panoramiczny. Tak się jakoś ustaliło od paru lat, że moje kalendarze są panoramiczne. Lubię ten format.