niedziela, 22 lutego 2015

Problemy z łączeniem - najlepiej pokażę na dwóch przykładach

W poprzednich postach i w komentarzach mowa była m.in. o tym jak trudno połączyć zdjęcia w panoramę z dwóch i więcej kawałków w taki sposób, żeby wyglądały (zwłaszcza w dużych powiększeniach!) jak powstałe z jednego negatywu. Pomyślałem sobie, że najlepiej będzie, jeśli pokażę tu Państwu korespondencję między Krzysztofem Liberkowskim, „kropkowym” skanerzystą (przypominam - skaner bębnowy scanmate 3000) i specjalistą od przygotowania do druku (m.in. duplex, triplex):

Tak jak pisałem wcześniej – problem leży raczej po stronie zmiany perspektywy przez optykę po przesunięciu kadru, może też małe zakładki, dystorsja? Łączenie na elementach architektury to też inna rzecz niż zdjęć, na których występuje tylko przyroda. 
Tutaj niewiele da się ukryć. Proszę spojrzeć, kiedy elementy u góry fotografii się pokrywają, to dół całkowicie ucieka. Poziomy też różnią się na tyle, że jedno ze zdjęć musi być obracane aż o kilka stopni.
Andrzej Jerzy Lech skanował swoje panoramy z jednej płyty, a i tak były czasem problemy z łączeniem. Niektóre musiał poprawiać. To będzie trudne zadanie.

Krzysztof

Pyzdry

Sieraków

wtorek, 17 lutego 2015

Podjąłem decyzję - jak najmniej fotoszopa

Warta w Koninie (tzw. Starym Koninie)

Warta w okolicach Orzechowa

Męczyło mnie to łączenie negatywów w panoramę przy pomocy fotoszopa, dlatego zdecydowałem, że będę je łączył z minimalną czarną ramką wraz z pewnymi niedoskonałościami, bez najmniejszego retuszu, zwłaszcza w miejscach łączenia. Te panoramy, które pokazałem wcześniej, musiały w miejscach łączenia być retuszowane, bo „nie pasowała” np. woda, czy chmury. Są również nieuniknione odchyłki od pionów i poziomów, więc, aby panorama zbudowana natywnie z dwóch lub więcej negatywów wyglądała „naturalnie”, konieczna jest raz większa, raz mniejsza, ale jednak, ingerencja w obraz, czego wszak nie lubię i nie akceptuję, bo przecież fotografia ma być prawdą.
Uważam, że taka „byle jak” złożona panorama wygląda lepiej i ciekawiej. Też nie jest prawdą absolutną, ale jednak o wiele jest jej bliżej do niej niż wcześniejszej wersji.
Tak uważam...

poniedziałek, 9 lutego 2015

818 kilometrów, czyli Warta

Warta w Obrzycku

W tej chwili moje życie fotograficzne zostało przeze mnie zredukowane tylko do fotografowania Warty, która od źródeł w okolicach Zawiercia do ujścia w Kostrzynie nad Odrą, ma długość 818 kilometrów. „Wzięła” mnie ta robota i nie puszcza, jeździmy z Jolą na zdjęcia w każdej wolnej chwili, a jak dotąd byliśmy już kilka razy w Pyzdrach, a także w Dębnie, Ciążeniu, Czeszewie, Orzechowie, Lądzie, Nowym Mieście nad Wartą, w Obrzycku, Obornikach Wlkp., Poznaniu, Koninie, Międzychodzie, Sierakowie i Kole. Mróz i wiatr dają nam się we znaki, ale co tam... mamy czapki, szaliki i rękawiczki! 
Fotografuję nieocenionym Wisnerem 5x7 na ilfordzie fp 4, a cała zabawa polega na tym, że wymyśliłem sobie, że prawie cały projekt będzie panoramiczny, zmontowany cyfrowo (przez Krzysztofa Liberkowskiego, nieocenionego czarodzieja skanowania na bębnie i łączenia panoram z kawałków w fotoszopie), najczęściej z dwóch poziomych kadrów 5x7, choć mam też panoramy poziome złożone z 5 kadrów pionowych... Widoczne powyżej Obrzycko wydrukowałem sobie w formacie 1,66 m na dłuższym boku i muszę przyznać, że jakość obrazu jest porażająca! Tyle o technicznym wymiarze projektu.


Warta w okolicach Koła, ruiny zamku średniowiecznego

Chciałbym, aby moja opowieść o Warcie pokazywała przede wszystkim kulturowy i cywilizacyjny wymiar tej rzeki, czyli aktywności ludzkie, jakie odbywają się na jej brzegach, a przy okazji oczywiście również „okoliczności przyrody”, jakie woda wytworzyła przez tysiące lat. Cały czas szukam tych aktywności, co zimą jest utrudnione, bo zamiast ludzi, na brzegach spotykam jedynie ślady tej aktywności. Nie narzekam jednak, bo przecież ślady, to też dużo.

W Dębnie, przy przeprawie promowej parę lat temu wystawiono tablicę upamiętniającą wielką tragedię, która rozegrała się w tym miejscu prawie sto lat temu, kiedy to w nurtach rzeki utopiło się kilkanaścioro dzieci pierwszokomunijnych wraz z 70-letnim przewoźnikiem...

Dębno - smutna pamiątka tragedii
Wczoraj była słoneczna pogoda i dobra widoczność, co jest ostatnio wielką rzadkością, dlatego ochoczo popędziliśmy do Nowego Miasta nad Wartą, aby z wiaduktu na drodze z Poznania przez Jarocin do Katowic sfotografować rozległy krajobraz z... chmurami. Do wczoraj nam się to nie udało.

Warta w miejscowości Lubrze koło Nowego Miasta Nad Wartą
Był moment, że była szansa na pokazanie mojego projektu - wraz z „Drogą 92” Mariusza Foreckiego oraz najnowszym zestawem Macieja Fiszera (ponoć rewelacyjne foty, wiem czego, ale Forecki zobowiązał mnie do milczenia, do czasu aż Maciej zaprezentuje je publicznie) na jesiennym Biennale Fotografii w Poznaniu, bo hasłem przewodnim jest w tej edycji „Penetracja”, ale kuratorzy Biennale nie byli tymi cyklami zainteresowani. Trochę szkoda, bo jak się coś robi, to chciałoby się to pokazać szerszemu gronu, ale dzięki temu będę miał więcej czasu na fotografowanie, nie będę musiał pracować w pośpiechu... 
818 kilometrów to jednak sporo, no nie?