(1) nie oznacza, że nie rozumiem w ogóle - niektóre realizacje trafiają do mnie i wtedy chciałbym zobaczyć więcej, i więcej, i wówczas wyruszam na polowanie w Sieci. Nie rozumiem stylistyki snapshotowej - to nie moja bajka, zostałem wychowany modernistycznie - odczuwam wielki szacunek do dzieła rozumianego jako przedmiot materialny o określonych cechach, cenię warsztat, nie potrafię patrzeć tylko na treść, na przesłanie, dla mnie liczy się nie tylko „co”, ale też „jak” (mówiąc językiem Wojtka Zawadzkiego). Wiem, że takie „bylejakie” kadry zawierają często sporo prawdy o świecie, są jedyną możliwością pokazania pewnych sfer rzeczywistości i gdyby nie snapshoty, to byśmy nigdy nie zobaczyli pewnych środowisk w ich naturalnym środowisku, co byłoby wielką stratą dla wszystkich. Nie znaczy to według mnie, że przenoszenie tej stylistyki w inne obszary zawsze ma sens.
Żeby nie być gołosłownym przywołam trzy publikacje książkowe, które zawierają prace młodych fotografów:
Pierwsza książka, New Perspective in Photography, Phaidona zawiera - według słów głównego autora książki - prof. (na Zachodzie wszyscy są profesorami) T. J. Demosa z Londynu - prace 78 artystów młodego pokolenia z całego świata, którzy w ostatnich pięciu latach (książka jest z 2007) wpłynęli i wpływają na rozwój fotografii. Nominowało zacne grono z całego ponoć świata (z naszej części globu: Zdenka Bedovinac z Muzeum Sztuki Nowoczesnej ze Słowenii, Iara Boubnova z Instytutu Sztuki Współczesnej z Bułgarii oraz Edit Molnar z Budapesztu, a także Olga Sviblova z moskiewskiego Domu Fotografii; Czechów - brak, Polaków - brak). Wśród prezentowanych fotografów Polaków i Polek zabrakło... Nie obwiniałbym Polaków, raczej Phaidona. Nie o tym jednak chcę pisać, a o samej fotografii.
Jaka zatem jest ta nowa fotografia, która wytycza nowe perspektywy? Na pewno jest bardzo różnorodna i bardzo inteligentna, często wyrafinowana formalnie. Silny jest też nurt dokumentalny, oparty na solidnych podstawach warsztatowych, myślę, że jest on dzisiaj w młodej fotografii dominujący. Młodzi wrócili do źródeł fotografii - chcą pokazywać prawdę o rzeczywistości (cokolwiek to znaczy), choć niekoniecznie w taki sposób, w jaki czynili ich poprzednicy, a często też nauczyciele, czyli w sposób „estetyzujący”, „nostalgiczny”, „zaangażowany”, „melancholijny”, „ładny”. Jedyne, co ich łączy z poprzednimi pokoleniami, to warsztat - dzisiaj łatwiej osiągalny, też dzięki technicznym udoskonaleniom.
Nie ma już - w przywołanych publikacjach - fotografii czarno-białej. No - prawie nie ma. Jest Idris Khan, „polemizujący twórczo” z Becherami, czy An-My Le. Zmienił się ethos fotografa: nie jest to już szaman z zaczarowanym pudełkiem, siedzący nocami w ciemnej komorze. Zgłębiający tajemnice wywoływania, płukania czy suszenia negatywów i odbitek, śmierdzący chemikaliami... Ci, którzy nadal wytwarzają zdjęcia „po staremu” są w kompletnej mniejszości, co wcale nie oznacza, że są lepsi...
cdn.