piątek, 23 października 2009

Konkurs fotograficzny „Moja Wielkopolska” ma już imię Ireneusza Zjeżdżałki, a ja mam pierwszą książkę o sobie, której sam sobie nie wydałem. Jest to niewielka broszurka wydana przez Bibliotekę Wojewódzką w Poznaniu pt. „Obrazy z przypomnienia”; jest to obszerna rozmowa ze mną Krzysztofa Szymoniaka. Jak zapowiedział Władek Nielipiński z Biblioteki, ma to być pierwszy zeszyt z nowej serii wydawniczej, w której mają znaleźć się rozmowy z wielkopolskimi fotografiami.
Chociaż nakład niewielki (takie czasy, a i nazwisko nie takie), to jednak się cieszę. Doszło przynajmniej do zapisu jakieś części mojej świadomości fotograficznej. Kiedy dzisiaj po paru miesiącach od tamtej parogodzinnej rozmowy z Krzysztofem czytam, co wtedy powiedziałem, to miałbym ochotę w niektórych miejscach coś zmienić, uzupełnić, rozszerzyć, ale to chyba normalne. Poza tym, niech zostanie tak jak jest. Wtedy tak się wypowiedziałem. I koniec.

Nasze wydawnictwo wkroczyło w nowe obszary - literaturę piękną. Wydaliśmy Rafała Szamburskiego „Wypracowanie nadobowiązkowe z Bohumila Hrabala”. Dzisiaj rano zaraz po obudzeniu redaktorzy przyznali tej książeczce „Trójkowy znak jakości”! Więcej takich poranków! Rafał jest nauczycielem historii w jednej z wrzesińskich szkół, a po godzinach uprawia twórczość literacką - pisze sztuki teatralne oraz... scenariusze filmowe. Najbardziej znany jest „jego” film „Wszystko będzie dobrze”, który pierwotnie miał tytuł „Pawełek”. Główną rolę grał tam Robert Więckiewicz, bardzo ostatnio wzięty aktor. Przyjedzie jutro, zupełnie bezinteresownie na promocję książki w Dworze Podstolice koło Wrześni. Wracając do samego „Wypracowania” to jest to bardzo sympatyczna historyjka prowincjonalnego pracownika GS-owskiego punktu skupu butelek, którego opowiadanie-spowiedź życia rozpoczyna się jeszcze w głębokiej komunie, a kończy w Nowej Polsce. Świetnie się to czyta, Rafał dysponuje świetnym piórem, sporym doświadczeniem życiowym (choć ma trzydzieści parę lat) oraz poczuciem humoru. Dużym atutem książki jest z pewnością jej wyszukana postać graficzna, o którą zadbał Tomek Wojciechowski, ten sam który zaprojektował moją „Ciszę”. Wykorzystał w tym projekcie jako ilustracje zdjęcia Oli Śliwczyńskiej-Kupidury oraz Kuby Ryniewicza, a także własne rysunki. Wszystko to smacznie opakował w zgrzebne szare koperty z nadrukami. Marketingiem książki zajmuje się Ola, a publikacja ma nawet swoją stronę internetową - www.wnzbh.pl, gdzie można napisać własną recenzję, zapoznać się z fragmentami książki lub ją zamówić. Cena tylko 19,90 zł.
Denerwujemy się trochę przed tą jutrzejszą promocją, ciekawe ilu ludzi przyjdzie, ilu dziennikarzy. Ola mówi, że dla Poznania wszystko, co dzieje się poza Starym Browarem, jest daleko, ale może jednak nazwisko Więckiewicza będzie magnesem?
Tak, jak napisałem wyżej, to dla mnie nowe przestrzenie Ikara, ale bardzo fascynujące, w końcu nie samą fotografią człowiek żyje...
A propos fotografii - w listopadzie część mojej „Typografii niepamięci” jedzie na Morasko w Poznaniu, a potem całość do Muzeum w Koszutach, na wiosnę być może do Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi... Tak czy inaczej w najbliższych dniach - pewnie tylko w weekendy... - wracam do tematu, wracam do fotografowania wiejskich dworów i pałaców. W przyszłym roku, jeśli dostanę na ten cel jakieś dofinansowanie, być może uda się wydać ten materiał w jakiejś niebanalnej postaci... Tomek już myśli...
A propos Tomka - zatrudnia się w Kropce jako art director, którego głównym zadaniem będzie czuwanie nad graficznym wizerunkiem naszego Wydawnictwa, nad tym jak wyglądamy (dosłownie!) jako firma - od budynku, przez identyfikację wizualną, do produktów, jakie oferujemy, czyli książek i innych publikacji. To wielkie wzmocnienie dla Wydawnictwa, a także wielka frajda, że po Oli, która jest sekretarzem redakcji KF, do firmy (na razie na dwa dni w tygodniu) wchodzi kolejny członek najbliższej rodziny („sami swoi i zięć”).
Czemu ta doba jest taka krótka... Do ciemni chciałoby się wejść, czeka tak wiele niewywołanych negatywów, nie mówiąc już o odbitkach... Chciałoby się też mieć archiwum cyfrowe (skanów), żeby móc wszystko przeglądać, łączyć w cykle, porządkować... A jeszcze tyle nie sfotografowanych miejsc...
Niedawno w „Trójce” leciała jakaś rozmowa o muzyce współczesnej, w której jeden z zaproszonych gości przytoczył anegdotkę z życia jakiegoś znanego muzyka „poważnego” (nie pamiętam o kogo chodziło), który był niezwykle aktywny i pracowity. Zapytano go - Jak Pan to wszystko robi, jak się Panu udaje tak wiele zrobić? a on odpowiedział: - Proszę Pana, ja nie piję...
Tylko - co to za życie? Tylko robota i robota?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz