niedziela, 11 października 2009

Stara dziennikarska prawda mówi, że tekst na temat wydarzenia, w którym brało się udział, powinno się pisać jak najszybciej. Najlepiej chwytać za pióro natychmiast po jego zakończeniu, wtedy, kiedy jeszcze dobrze nie ochłonęliśmy, kiedy „wszystko” mamy nadal w uszach i w oczach. Wracając w piątkowy (9.10.2009) wieczór autostradą z Łodzi do Wrześni powiedziałem do Joli: - Muszę jak najszybciej napisać na blogu co myślę o wystawie Bogdana - no... i piszę dopiero teraz, w niedzielę. Czyli za późno, bo wszystko, co miałem wtedy w głowie, dzisiaj gdzieś uciekło; wydarzenia piątkowo-sobotnio-niedzielne przykryły tamte emocje, tamte myśli. Szkoda, ale ani w piątek, ani w sobotę nie miałem dostępu do kompa, a tym bardziej do bloga, bo byłem w Lipnicy, gdzie zbierałem grzyby, zrywałem winogrona i oglądałem książki wydane przez Galerię FF podarowane mi przez szefową tej galerii.
A wystawa jest super! Piękne zdjęcia, pięknie podane, starannie dobrane. Okazuje się, że Konopka nadal potrafi mnie zaskoczyć i zachwycić, mimo to, iż znam jego twórczość dość dobrze, chociaż być może tak mi się tylko wydaje. Nie miałem okazji poznać dokładniej jego wczesnych fotografii, jeszcze zanim wyjechał do Francji. Na wernisażu w FF spotkałem m.in. Krzysztofa Jureckiego, który wspominał o tym, że Bogdan fotografował ludzi w stanie wojennym. Słyszałem o tym, ale nigdy nie widziałem.
Wracając do łódzkiej wystawy - cmentarze żydowskie - Bogdan fotografuje je od 1993 roku, chociaż zaczął o tym mówić dopiero po tym jak Wojtek Wilczyk wydał swoje „Niewinne oko”. Myślę, że wystawa Konopki (być może wyjdzie też książka) jest pewną odpowiedzią na zestaw Wojtka. Nie czas i miejsce w tej chwili na szczegółową analizę podobieństw i różnic między tymi realizacjami, ale na pewno zasadnicza różnica wynika z koncepcji fotografii - Wojtek jest „nowym dokumentalistą”, który zdaje się być jakby „zimnym”, „aestetycznym” rejestratorem rzeczywistości, ignorującym fotogeniczność, natomiast Bogdan jest na wskroś „fotograficzny” w tradycyjnym, modernistycznym sensie. Wilczyk sfotografuje synagogę w takiej sytuacji, w jakiej ją zastanie, nie bacząc na światło (pogodę), czy np. na to, że zasłania ją częściowo parkujący samochód, natomiast Konopka zrezygnuje z fotografowania kirkutu, jeśli „nie ma światła”, jeśli „nic nie pozostało”. U Bogdana Konopki dominuje zamysł estetyczny, natomiast u Wilczka publicystyczny.
Bardzo jestem ciekaw co na temat wystawy Bogdana ma do powiedzenia Adam Mazur, Wojtek Wilczyk wybiera się do Łodzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz