poniedziałek, 22 sierpnia 2022

We własnym archiwum można czasem znaleźć skarb

 


Września, marzec 1999 (takie datowanie jest w moim zeszycie w Archiwum wielkoformatowym – archiwum małoobrazkowe wskazuje na to, że był to 31.12.1998) – Bogdan Konopka (z lewej) i Janusz Nowacki

Moje archiwum to stary zeszyt w oprawie twardej, zakupiny jeszcze w latach 80. Najpierw powstał spis negatywów małoobrazkowych, w którym rzadko, bo rzadko, ale pojawiały się też filmy 6x6, a pod koniec 1998, kiedy na plenerze w Sokolikach od Gena Józefowicza kupiłem swoją pierwszą kamerę wielkoformatową, czeską Magnolę, koniecznością stało się powstanie drugiego archiwum – negatywów wielkoformatowych. 
Żeby do niego dotrzeć, trzeba ten stary zeszyt odwrócić i otworzyć „od tyłu”. Tam jest numeracja i opis każdego negatywu, jaki od tamtego czasu naświetliłem i wywołałem, z wyjątkiem tych, jakie popsułem i od razu po wywołaniu trafiły do kosza. Było ich dość dużo w moich początkach z wielkim formatem – Magnola była trudna do opanowania, a i jej stan techniczny w moich rękach pogarszał się z dnia na dzień. Brakowało mi też wiedzy, dopiero się uczyłem, a geniuszem technicznym wszak nie jestem. W efekcie produkowałem więcej odpadów niż poprawnych technicznie fotografii. Jak dzisiaj patrzę na te pierwsze negatywy, to widzę wyraźnie, że coś nie tak było albo z miechem, albo ze szczelnością miejsca, gdzie wkłada się kasetę z błoną. Pojawiały się zaświetlenia, które co prawda mogą wywoływać efekty „artystyczne” (patrz np. niektóre fotki z „Kalendarza szwajcarskiego” Andrzeja Jerzego, z „Rekonesansu” Bogdana, czy Sally Mann), ale mnie nie za bardzo się one podobają, a poza tym mnie na nich nie zależało. 
Dlatego w moim archiwum zostały tylko te negatywy, na których zaświetlenia, jakkolwiek niepożądane, nie pokryły najważniejszej części obrazu. Jednym z takich ujęć jest prezentowane powyżej zdjęcie moich mistrzów i nauczycieli – Janusza i Bogdana. Dzisiaj nie pamiętam już okoliczności powstania tej fotografii, ale bardziej prawdopodobne jest, że powstała 31 grudnia 1998, a nie w marcu 1999, bo – jak informuje wpis w archiwum małoobrazkowym – właśnie wtedy Janusz przyjechał z Bogdanem do Wrześni, gdzie po szybkiej kawie i herbacie pojechaliśmy do Pyzdr, gdzie Bogdan zrobił jedno ze zdjęć, które później weszło do „Rekonesansu”. 


Bogdan Konopka, Pyzdry, 1999 – tak datowana jest ta fotografia w „Reconnaissances”, bo zapewne negatyw został wywołany przez Bogdana już w nowym roku, naświetlenie błony odbyło się 31.12.1998


Fot. Waldemar Śliwczyński, Bogdan Konopka w Pyzdrach 31.12.1998 – zanim znalazł kadr, który ostatecznie wybrał spośród innych wykonanych w Pyzdrach (powyżej) wykonał inne; kiedy dostrzegł mnie za oknem robiącego mu zdjęcie, uznał, że to dobry punkt widzenia. 


Tego dnia zrobiłem też portret Bogdanowi, z którego jestem dumny:


Bogdan Konopka, fot. Waldemar Śliwczyński 

Patrząc na pierwsze zdjęcie, czyli Bogdana i Janusza, łezka w oku mi się kręci: tak wiele im zawdzięczam... Lubię porządkować archiwum, zwłaszcza negatywów, bo przecież znacznie więcej ich się naświetla niż później odbija. Wyboru – odbić, czy nie? – dokonujemy przeważnie blisko po wywołaniu negatywów, a na nasze decyzje mają wpływ różne czynniki. Pierwszym z nich jest jakość techniczna: jeśli jest niezadowalająca, to taki negatyw nigdy już nie dostąpi zaszczytu stania się fotografią, odbitką. Nigdy nikt jej nie zobaczy, nigdy nie zostanie ubrana w passe-partout, nie mówiąc już o umieszczeniu w ramie z szybą. Biedne są te porzucone, jakby „niepełnosprawne” negatywy. Nie czeka ich pełnia szczęścia. Choć powstały, istnieją, są wykluczone na zawsze. Tylko nieliczne czeka los Kopciuszka, czy zaklętą w żabę królewnę, którą królewicz pocałunkiem przywróci/odkryje do życia. Jedyną szansą jest dla nich porządkowanie archiwum...

A tak, poza tym – zapraszam wszystkich na stronę kwartalnikfotografia.pl







sobota, 30 lipca 2022

Tak teraz fotografuję

Ostatnio niezmiernie bawi mnie składanie panoram z kawałków. Najczęściej z kadrów pionowych, z 5 lub 6 elementów. Wydają mi się interesujące wizualnie – nie widuje się zbyt często tego typu fotografii, a mnie zależy na tym, żeby moje fotografie wyróżniały się nie tylko „tematami” małomiasteczkowo-wiejskimi, ale również samą formą tworzenia obrazu. Niestety, ta metoda jest dość kosztowna, bo jedna błona 5x7 cala, to dzisiaj kilkanaście złotych, ale co tam, lepiej mniej a dobrze. Górne zdjęcie zrobiłem wczoraj, czyli 29 lipca br., na rynku we Wrześni, gdzie latem w piątki o 20.00 odbywają się koncerty z cyklu „Piątki z jazzem i nie tylko”. Pogoda dopisała, przyszło sporo ludzi. Dolna fotografia powstała w czerwcu, w Boże Ciało, w Miłosławiu. Poztanowiłem też nietypowo wykorzystać hasselblada xpana – fotografuję nim pionowe kadry, które potem łączę w panoramy. Poniższe Śnieżne Kotły strzeliłem w lipcu br. z ręki, kręcąc się wokół własnej osi. Zaskoczyło mnie, że aż tak dobrze wyszło.

wtorek, 31 maja 2022

„Kwartalnik Fotografia” powrócił!

Jest mi niezmiernie miło poinformować, że „Kwartalnik Fotografia” powrócił. Po 10 latach przerwy ponownie jesteśmy z Wami, twórcami i miłośnikami fotografii. Teraz jesteśmy stroną internetową, którą znajdziecie pod adresem kwartalnikfotografia.pl. Zapraszamy do współtworzenia „KF”-u, do komentowania artykułów, do kupowania i sprzedawania fotografii oraz książek i archiwalnych numerów „Kwartalnika”.

czwartek, 17 lutego 2022

Ruszyłem na żebry, czyli jak dostać dotację na „projekt”

Pod koniec ubiegłego roku pomyślałem sobie: „a może tak spróbować pozyskać forsę na moje fotografowanie i ubiegać się o dofinansowanie?”. Wpierw zrobiłem „risercz” u siebie, czyli we Wrześni, czyli w Urzędzie Miasta i Gminy oraz w Starostwie Powiatowym. Tam okazało się, że dla miejscowych twórców nie ma żadnego konkursu, a o miłosierdzie gminy mogą ubiegać się tylko organizacje i inne zarejestrowane stowarzyszenia. Człowiek pojedynczy nie może. Czyli człowiek tworzący, nie bójmy się wielkich słów – artysta, na finansowe wsparcie „swojego” samorządu lokalnego liczyć nie może. No chyba, że się zrzeszy z innymi cudakami, zarejestruje się w sądzie, w skarbówce, ZUS-ie, zacznie składać obowiązkowe deklaracje, sprawozdania i inne „niezbędne” dokumenty. Każdy człowiek twórczy uwielbia to robić. Dziękuję – nasram. No to może, województwo, pomyślałem. Od wielu lat słyszałem, że Urząd Marszałkowski finansuje artystów, że ma specjalne „programy”. Poryłem na stronie Marszałka i znalazłem wszystkie formularze – bez pośrednictwa tych swoich formularzy rozmawiać Wysoki Marszałek nie chce, z nikim, a więc z artystami też nie chce. Nic to, dałem radę, napisałem poprzez formularze. Dołączyłem wymagane dwie rekomendacje „osób powszechnie szanowanych”, czyli w moim przypadku dwóch profesorów doktorów habilitowanych naszego poznańskiego Uniwersytetu, bo nie doczytałem instrukcji wypełnienia formularzy, że rekomendacji może być więcej niż dwie. Znam jeszcze kilku „prawdziwych”, czyli habilitowanych profesorów, a także ludzi na stanowiskach, więc może powinienem dołączyć jeszcze kilka rekomendacji, no ale nie dołączyłem. Zresztą może te dwie wystarczą. Może wystarczy też to, co dotąd zrobiłem, chociaż skanów zdjęć do wniosku o dotację dołączyć nie trzeba było. Nie wiem oczywiście jak przebiega proces decyzyjny przyznawania pieniędzy, ale ufam, że jest uczciwy. I przede wszystkim, że decydują względy merytoryczne – że dają na to, co wartościowe. Parę dni temu zadzwonił do mnie urzędnik z Urzędu Marszałkowskiego, żeby upewnić się, czy w przesłanym przeze mnie wniosku konkursowym (okazało się, że „konkuruję”!) nie ma błędu. Bo ja napisałem, że chcę 100 tysięcy złotych na dwa lata, a on myślał, że chcę 10 tysięcy... Kolega, który ma organizację pozarządową od trzydziestu lat i jest biegły w pozyskiwaniu pieniędzy na różne działania z różnych źródeł, powiedział mi: wiesz, Urząd Marszałkowski z automatu daje połowę tego, co chcesz, ale chce, żebyś w stu procentach zrealizował to, o co wnioskujesz. Czyli – zakłada się, że kłamiesz, że wymyślasz koszty, że – o zgrozo! – chcesz zarobić! A to przecież nie przystoi prawdziwym artystom, którzy mają przymierać głodem. Zobaczymy jak się skończy moja przygoda z pozyskaniem publicznej forsy na działania artystyczne. Powiem jeszcze tylko tyle, że marzy mi się „sportretowanie” i „zdokumentowanie” po mojemu wielkopolskiej prowincji – małych miast i wsi. Tak po prostu – dla następnych pokoleń.

poniedziałek, 7 lutego 2022

Trwają prace przy uruchomieniu „Kwartalnika Fotografia”

Cały czas pracujemy. Odezwałem się na przykład do kilkunastu autorów, którzy pisali do „KF” wiele lat temu, z propozycją współpracy przy nowej edycji czasopisma. Ku mojej nieopisanej wręcz radości chęć kontynuacji przygody z „Kwartalnikiem Fotografia” jak na razie wyraziły następujące osoby: Elżbieta Łubowicz, Adam Mazur, Wojtek Wilczyk, Maciej Szymanowicz, Marianna Michałowska, Jurek Wierzbicki, Krzysztof Szymoniak, Władek Nielipiński, Hanna Mamzer, Piotr Nowak, a kilka osób jeszcze „się zastanawia”. Celem jest oczywiście stworzenie w Sieci miejsca z dobrą fotografią i dobrymi tekstami o fotografii, w którym „nadawanie” nie odbywa się tylko w jedną stronę – Czytelnicy będą mieli pełne prawa wypowiedzi i współkształtowania serwisu. Odbiorcy będą mogli być też nadawcami. Zarówno komentując publikowane artykuły, jak i proponując teksty i fotografie własne. Mało tego, chcemy obudzić w Polakach chęć kolekcjonowania fotografii (robią to też z sukcesami inni – cieszymy się z tego!), dlatego nasza strona będzie miała też sklep z odbitkami autorskimi – zapraszamy do współpracy zarówno twórców fotografii, jak i marszandów i kolekcjonerów. Na razie, póki strona jeszcze nie ruszyła, a zakładamy, że ruszymy w marcu, choć pewnie nie pierwszego, lecz bardziej w połowie miesiąca – można się z nami kontaktować na mój adres: waldemarsliwczynski@gmail.com. Czekam na propozycje artykułów oraz sprzedaży odbitek.

poniedziałek, 10 stycznia 2022

„Kwartalnik Fotografia” reaktywacja w 2022

Gdy parę tygodni temu ogłosiłem na FB, że „KF” wraca, odzew był duży. Wiele osób ucieszyło się i życzyło nam sukcesu. To z pewnością buduje i jest miłe. Nowy „KF” nie będzie tym samym, czym był prawie dziesięć lat temu. Teraz będzie to strona internetowa, a nie magazyn papierowy. Bo tak taniej, chociaż oczywiście nie „za darmo”. W latach 2000-2013 pismo było finansowane ze sprzedaży egzemplarzowej, z reklam, z dotacji, które czasem udało się pozyskać i przede wszystkim z innej działalności gospodarczej, jaką wówczas prowadziłem, czyli z tygodnika lokalnego „Wiadomości Wrzesińskie”. Dzisiaj już tej działalności nie prowadzę, więc nowy „KF” musi finansować się tylko „z siebie”, czyli z tego, co zaoferuje. Tym „czymś” będzie ściśle powiązany z treściami merytorycznymi sklep internetowy. Sprzedawać będziemy autorskie odbitki znanych i mniej znanych fotografów oraz publikacje fotograficzne. Mamy też ofertę dla fotografów i wydawnictw – sprzedawajcie swoje dzieła i swoje wydawnictwa w naszym sklepie. Szczegóły przedstawimy niebawem. Najważniejsze jednak w „KF” były i będą „treści”, czyli artykuły prezentujące twórczość fotografów, opisujące aktualne tendencje w fotografii, serwis informacyjny o interesujących wystawach i wydarzeniach fotograficznych, nie zabraknie też artykułów o fotografii historycznej. Jako redakcja nie chcemy tylko „nadawać” – chcemy też słuchać, co macie do powiedzenia. Zależy nam na dialogu. Nowy „KF” ma być własnością wspólną naszej społeczności, fotografów, krytyków, historyków fotografii, miłośników fotografii. Zapraszamy do współpracy, prosimy o propozycje materiałów do publikacji. Zanim ruszymy pełną parą, czyli zanim udostępnimy stronę „KF”-u proszę o kontakt na mojego mejla: waldemarsliwczynski@gmail.com. Zaglądajcie też, póki co, na profil „Kwartalnika Fotografia” na FB. \

środa, 22 września 2021

Śliwnica 2021, czyli spotkanie fotografów i poetów w Lipnicy nad Jeziorami Powidzkimi

 Od jakiegoś czasu odczuwałem silną potrzebę spotkania się z przyjaciółmi, z ludźmi, którzy „coś robią”, z ludźmi twórczymi. Głównie w szeroko pojętej fotografii, czyli zarówno z fotografami, jak i piszącymi o fotografii, a że jeden z nich, a konkretnie Krzysztof Szymoniak, pisze o fotografii, ale też jest poetą i prozaikiem oraz eseistą próbującym swoich sił także w fotografii, to poszerzyłem formułę spotkania o poetów. Jednym z nich był Jurek Kałwak, a drugim fotograf Piotr Nowak. 

I tak, do Lipnicy koło Kosewa, gdzie mamy z Jolą domek letniskowy, na pierwszy weekend września zjechali na pogaduchy oprócz wyżej wymienionych: Maciej Szymanowicz, Jurek Wierzbicki i Sławek Skrobała, a w sobotę dojechali jeszcze Michał Sobczak i Sławek Tobis. Każdy miał czas na prezentację tego, co zrobił ostatnio i co robi aktualnie. Główny był piątek oraz sobotnie przedpołudnie, dlatego najwięcej stracił Sławek Tobis, bo jak przyjechał, to nie było już Macieja z Jurkiem Wierzbickim oraz Krzysztofa z Jurkiem Kałwakiem. Ale i tak było ciekawie. Nie widział też sobotnich prezentacji: Michała, Sławka i mojej. 


Siedzą od lewej: Jerzy Kałwak, Krzysztof Szymoniak i Waldemar Śliwczyński, stoją od lewej: Sławek Skrobałą, Jerzy Wierzbicki, Maciej Szymanowicz i Piotr Nowak, fot. WŚ

Myślę, że nie ma większego sensu szczegółowe opisywanie tego, kto o czym mówił i co pokazywał, ale z kronikarskiej powinności wymienię jedynie tematy wystąpień:

Krzysztof Szymoniak opowiedział o swojej ostatniej fascynacji Cieszynem i swoich pobytach w tym mieście, a także o dwóch książkach, jakie są efektem tych podróży. Jurek Kałwak, oprócz fragmentów swojej poezji zaprezentował fragmenty pisanego od paru lat „Alfabetu Kałwaka”, a Piotr Nowak w przerwach między robieniem dokumentacji (został naczelnym dokumentalistą Śliwnicy 2021) fotograficznej i wideo, przedstawił nam się bardziej jako człowiek pióra niż fotograf. Maciej Szymanowicz pokazał nam przedpremierowo (książka ukaże się w 2022) pdf-y swojej najnowszej książki o Zbigniewie Wołyńskim, ojcu Piotra Wołyńskiego z Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, który był bardzo dobrym fotografem mody. Sławek pokazał swoje fotoreportaże, np. z nieudanego bicia rekordu Guinessa w biegu po orbitreku oraz z likwidowanej wiejskiej szkoły, a Michał ze swojego projektu fotografowania przez 365 dni 2021 roku – codziennie jedna fotografowania. Ja pochwaliłem się wydrukiem (brrr!) panoram, jakie chcę robić.


Ten filmik zrobił Piotr Nowak

Będą następne spotkania w Lipnicy. 


Więcej zdjęć znajdziecie TUTAJ Oto teksty nadesłane przez uczestników: ŚLIWNICA, wrzesień 2021 – to było ważne dla mnie doświadczenie. Spotkałem tam, nad jeziorem, w letnim siedlisku Waldka, nie tylko osoby ze świata wielkopolskiej fotografii, które znam, cenię i szanuję, ale także sam mogłem zabrać głos w ich gronie (będąc wysłuchanym), co jest ważne dla kogoś, kto uprawia literaturę, trochę fotografuje i pisze o fotografii. Wszystkie bez wyjątku prezentacje kolegów sprawiły, że mogłem ujrzeć i rozpoznać ich aktualny potencjał oraz dorobek, że mogłem się zachwycić, zainspirować, a nawet dziękować zrządzeniom Losu (czyli de facto Waldkowi Ś.), iż zaprowadził mnie w to miejsce. Ja zaprezentowałem (i omówiłem pokrótce ich genezę) dwie swoje nowe książki, po części także „uwikłane w fotografię”, mające związek z moimi peregrynacjami do Cieszyna i na Zaolzie – „Melanż 2” i „Zapiski cieszyńskie”. Poza tym nie napinałem się artystyczne ani naukowo, raczej słuchałem (mądrzejszych od siebie) i oglądałem prace z mistrzowskiego poziomu, podziwiałem w działaniu tych, którzy oddali fotografii (lub sprawom fotografii, np. Maciej Szymanowicz) całe swoje dorosłe życie. Niewątpliwie duże wrażenie zrobiła na mnie PANORAMA Wrześni, autorstwa Waldka Śliwczyńskiego, której w realu za chwilę oglądać się nie da, bo zostanie zasłonięta nowoczesnym blokowiskiem. Zwróciłem na nią uwagę między innymi dlatego, że od kilku miesięcy też ją „fotografuję”, tyle że telefonem, czyli po amatorsku, wracając na dworzec PKP we Wrześni od Piotra Nowaka, z którym współpracowałem w jego zaciszu domowym nad jego książką poetycką i wystawą rysunków. Kto był 10 września w WOK-u na spotkaniu autorskim Piotra N. i promocji tej książki, ten wie o jakich rysunkach mówię. Waldku! Dziękuję, pozdrawiam i ściskam prawicę! Krzysztof Szymoniak Jeżeliby to pasowało Ci do koncepcji, to możesz napisać, że: Jerzy Kałwak zaprezentował swoje najnowsze wiersze oraz fragment prozy na temat poezji z "Abecadła Kałwaka" (https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=111177851259351&id=109177964792673&__cft_). Chyba jest Na tej fotografii, która naświetla się już od półwiecza, ulice miasta są całkiem puste. Nie widać ludzi, ptaków, drzew, samochodów. Wyszedłem po latach, aby sprawdzić, czy jest gdzieś tutaj Bóg. Chyba jest. Na tej światłoczułej błonie, która kiedyś zamieni się w fotografię, a potem wyblaknie i rozkruszy się, rozpadnie na atomy, mnie też nie ma. Jest tylko świetlista smuga w miejscu, którędy przeszła, gdzie rozbłysła metafora. Tak mi się zdaje, że to właśnie ona. 2008 ( wiersz z książki "Plan miasta", wyd. Gaudentinum 2009 - https://www.facebook.com/groups/180386016527634/posts/180450149854554/?__cft_).