czwartek, 26 stycznia 2012

Gesty pojednania i smutne refleksje


Bogdan Konopka w Bydgoszczy

Wybraliśmy się wczoraj, czyli 25 stycznia br. na wernisaż mini-retrospektywy Bogdana Konopki w Muzeum im. L. Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. Było bardzo miło znów się spotkać z „naszym” paryżaninem, chociaż nie było zbyt wiele czasu na dłuższą rozmowę, a i wernisaż to nie jest najlepsze miejsce i czas na pogawędki. Tak czy inaczej, przyszło dość dużo osób, zważywszy też na fakt, że tuż obok Muzeum odbywała się w tym samym czasie wielka, spontaniczna manifestacja anty-ACTA... Odnotujmy również, że na wernisażu wystąpił również Lech Lechowicz, który nakreślił sylwetkę artystyczną Konopki.

Kiedy opadł już kurz powernisażowy wręczyłem Bogdanowi „Kolekcję wrzesińską 2010 - Andrzej Jerzy Lech”, po której bohater wieczoru przesłał Andrzejowi całusa oraz podniesiony w górę kciuk. Zdjęcie to zrobiłem telefonem, dlatego natychmiast, „na oczach” Bogdana wysłałem je za ocean. Myślę, że to mały, aczkolwiek w dobrym kierunku uczyniony kroczek ku pojednaniu obu Panów, których fotografia miała i ma ze sobą tak wiele wspólnego...

A teraz o smutnych refleksjach. Po pierwsze - mówił o tym Konopka - że uczestnicy warsztatów, jakie poprowadził w Bydgoszczy, naładowali mu akumulatory siłą młodości i entuzjazmu i że tę siłę zawiezie do smutnego Paryża. Po drugie - brak zleceń dla fotografów oraz zastój na rynku sprzedaży odbitek. Coś tam się sprzeda, np. w Moskwie, ale nawet renomowani artyści mają problem ze związaniem końca z końcem. Po trzecie - Lech Lechowicz powiedział mi, że monumentalna „Historia fotografii polskiej” przygotowywana od dwóch lat przez najlepszych polskich historyków fotografii „ukaże się jeśli wydawnictwo (Universitas z Krakowa) wygra konkurs na grant z ministerstwa”. Kurcze pieczone, pomyślałem, a powiedziałem tylko: Co, to Wy musicie się ścigać w jakimś tam konkursie?!
To niepojęte i poniżające, ta wieczna żebranina, to wieczne „u drzwi Twoich stoję Panie, czekam na Twe zmiłowanie”. Jak długo jeszcze tak będzie? Przypominam niezorientowanym, że jak dotąd nie ma żadnego kompleksowego naukowego opracowania historii polskiej fotografii. Płażewskiego „Spojrzenie w przeszłość polskiej fotografii” kończy się na 1939, a i wartość naukowa ma momentami wątpliwą. 
Lech Lechowicz powiedział mi też coś niepokojącego i dla mnie wręcz szokującego - za dotychczasową pracę naszym naukowcom nikt nie zapłacił dotąd nawet złamanego grosza! A pracują, spotykają się, piszą już trzeci rok. Wniosek jest więc też taki, że nie tylko artystom w naszym kraju bieda w oczy zagląda, ale też naukowcom-humanistom. Tym z nauk ścisłych, technicznych, czy przyrodniczych zawsze było w życiu lepiej. A humanistyka to ciągle coś na kształt hobby. Jak długo jeszcze tak będzie? 

niedziela, 15 stycznia 2012

Już jest 15 stycznia 2012? Jak ten czas leci...

Wydaje mi się, że to było wczoraj jak „balowałem” w Lipnicy w czteroosobowym gronie, przy kominku, witając Nowy Rok, a tu już połowa stycznia! Przez ten czas, kiedy nie odzywałem się na blogu intensywnie pracowałem, nie tylko koncepcyjnie, ale też „fizycznie”, np. pisząc i odpisując na mejle. Oczywiście związane z KF-em. Bardzo uważnie czytałem i analizowałem też wszystkie Państwa komentarze pod postem, w którym jęknąłem sobie, że być może najnowszy, 37 numer KF jest też ostatnim. No i postanowiłem, że na pewno nr 37 nie będzie ostatnim.
Ba, rozpocząłem nawet zamawianie tekstów do następnego numeru - jak dobrze pójdzie, to będzie to pierwszy numer, jakby mój „autorski”, czyli powstały na podstawie zamówień redaktora, a nie będący zlepkiem tekstów dostarczonych przez autorów z własnej inicjatywy. Oczywiście - jestem otwarty również na propozycje i sugestie różnych osób piszących o fotografii, nie jestem przecież w stanie monitorować wszystkich interesujących imprez, wystaw i wydarzeń, ani też znać twórczości wszystkich fotografów. Tego chyba nie zna nikt - dzieje się naprawdę dużo, co widzę, chociażby po dziesiątkach zaproszeń i newsletterów, które codziennie lądują w mojej skrzynce mejlowej oraz na biurko (przesyłki tradycyjne).
Nie powiem, na razie, jakie teksty zamówiłem, ani też kiedy nr 38 wyjdzie, stanie się to we właściwym czasie, wtedy, gdy wszystko będzie pewne.
Chciałbym, aby również - oprócz wydania tradycyjnego, papierowego - w App Store znalazły się dotychczasowe wydania KF i każde następne. Część będzie do pobrania za darmo, a część za jakieś drobne pieniądze. Zobaczymy ile pobrań będziemy mieli. Pewnie nie za wiele, ale też nie będziemy płakać, bo przecież jest to tylko eksperyment, nikt nie wie jaki będzie popyt... Niewiele nas to będzie kosztowało, o wiele mniej niż np. wydrukowanie na papierze. Mówię oczywiście o numerach archiwalnych, których pdf-y już mamy...
Wielu fachowców mówi mi, że publikacja w App Store to nie jest dobre miejsce dla KF, bo największym jego walorem jest ponoć papier, ja jednak chcę spróbować - bo są też inni fachowcy, którzy mówią, że App Store to super miejsce dla KF, pod warunkiem, że w wersji angielskiej...
To na dzisiaj tyle.