Z dziką rozkoszą uprzejmie donoszę, że parę dni temu rozpocząłem w końcu realizację mojego nowego wiekopomnego cyklu zatytułowanego „Prosto z mostu” (załączeniu pierwsza fotka). Jest on efektem długiego namysłu nad marnością (i wspaniałością!) świata. Wymyślenie go zajęło mi trochę czasu, ale - patrząc na pierwszą realizację - sami przyznacie, że warto było czekać. „Prosto z mostu” nie doczekało się jeszcze manifestu, czyli instrukcji obsługi, czyli tego, co jest niezbędne w dzisiejszej fotografii i z mojej strony się nie doczeka. W tym momencie otwiera się wielkie pole do popisu dla fotograficznych myślicieli współczesności, dla najtęższych głów - nie chcę im zabierać przyjemności objaśniania maluczkim wielkości mojego cyklu...
Pragnę jedynie poinformować, że już samo fotografowanie drewnianą kamerą Wiesnera (5x7 cala) sprawia mi nieprawdopodobną frajdę. Także to, co dzieje się później.
Tak, fotografia wciąga, smakuje mi coraz bardziej, nigdy mi się nie przeje. Jestem tego pewien. Umrę, kiedy oślepnę...
Otrzymałem dzisiaj zaproszenie od Andrzeja Saja do wzięcia udziału w wystawie fotografii czystej w Jeleniej Górze w październiku. Jestem szczęśliwy i zaszczycony, a może niegodny...
Tego szczęścia nie zburzy mi nawet wiadomość od mojego prawnika, że przed sądem pierwszej instancji przegrałem 35 tysięcy w sporze z KAF B. Słota o zapłatę za druk Biuletynu Fotograficznego Świat Obrazu.
Widać, zamiast biznesem powinienem zająć się fotografią...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz