Widziałem ostatnie 7-8 minut meczu Lecha z MC. Wynik cholernie daleko od okey, ale kompletnej poruty chyba nie było. To, co widziałem, czyli końcówkę meczu, pozwala mi wyrazić nadzieję, że w całym meczu nie było aż tak źle, lechici jakoś tam sobie radzili z milionerami z Wyspy. „I nagle jeden szczegół wzrok mój przykuł...”, czyli dźwięk w tle - nasi kibole darli papy tak, że zagłuszyli gospodarzy: „Kolejorz gola, my chcemy Kolejorz gola, Kolejorz gola, my chcemy Kolejorz gola!” Pamiętam tę „pieśń” z lat 70., kiedy jako młody chłopak jeździłem na mecze, które jeszcze wtedy Lech rozgrywał na stadionie Warty na Wildzie. Największą gwiazdą był wtedy Roman Jakóbczak (Jakubczak?) z... no skąd? Oczywiście z Wrześni. On był w drużynie Orłów Górskiego na mistrzostwach w 1974, ale go nigdy nawet w składzie na ławie rezerwowych Wielki Kazimierz nie posadził. Kiedyś „Przegląd Sportowy” relacji z meczu Lech Wisła w Poznaniu dał tytuł: „Jakubczak - Wisła 4:1”, bo „Jakub” strzelił 4 bramki.
Łezka się w oku kręci...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz