poniedziałek, 28 marca 2011

Po co pisze się poradniki fotograficzne?!

Nad odpowiedzią na to pytanie zacząłem zastanawiać się niedawno, ponieważ ostatnio do redakcji KF wydawcy nadesłali do recenzji kilka książek poradnikowych, z którymi mam kłopot, nie wiem, co z nimi począć. Wszystkie napisali jacyś „światowej sławy” fotografowie, których nie znam oraz inni „eksperci”. Jeden radzi jak „poprawnie” sfotografować dzieci, podróż nad Lazurowe Wybrzeże, inny chmury i drzewa, a już „prawdziwi” zawodowcy zdradzają sekrety zdejmowania aktów z kobiet (rzadziej - z mężczyzn). Każdej poradzie towarzyszą oczywiście jako ilustracje dzieła Mistrza lub rysunek instruktażowy - typu jak w studio ustawić tło, lampę i kamerę, aby wyszło pięknie.
Patrzę na te książki, nawet czytam fragmenty i myślę sobie - komu to wszystko potrzebne? Czy nauczy się z nich czegoś beztalencie? No bo jak ktoś ma talent, to przecież sobie poradzi bez tych wszystkich podpowiedzi, natomiast jak bozia talentu nie dała, to szkoda czasu na mozolne przerabianie materiału! Po co komu „podnoszenie poziomu”? Czy „średniego poziomu amatorstwa w Polsce”? Czemu to ma służyć? Studiowanie tych wszystkich poradników nie pomoże nikomu. No i pieniędzy żal - lepiej wydać książkę prezentującą interesującą twórczość niż porady, to o wiele bardziej inspirujące!

15 komentarzy:

  1. w 100% się z Panem zgadzam. uważam, że o wiele ciekawszy i mądrzejszy projekt powstanie gdy ktoś zainspiruję się bukowskim, rothem czy dowolnie wybranym pisarzem nie mającym nic wspólnego z fotografią niż po przeczytaniu nawet 30 książek w stylu "jak fotografować pod światło".
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. tak właśnie jest zgadzam się
    i już czekam na nowy numer KF
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. widocznie jest rynek. trochę to smutna rzeczywistość, bo zgadzam się z Tobą że taki poradnik (domyślam się o jaki rodzaj chodzi) g. daje.
    ps. mam nadzieję że recenzji takiej książki nie znajdę w KF... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, sam nie wiem, czy nigdy nie będzie w KF recenzji jakiegoś poradnika - nie chcę się określać w tej kwestii. Być może jednak są potrzebne tego typu publikacje. Może dzięki nim powstanie kiedyś coś dobrego...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem o jakich książkach/poradnikach Pan pisze, być może akurat te są totalnymi crapami, ale nie do końca się zgadzam z Pana poglądem. Idąc tym tokiem myślenia, można, by powiedzieć, że szkoły (pomijając ich poziom) są nie potrzebne, co osoba rozgarnięta i tak przyswoi sobie wiedzę, a na nieuków i tak szkoda czasu nauczycieli.
    Książki czasami mogą się przydać, chociażby, aby szybciej przyswoić sobie wiedzę. Inna sprawa, na jakim poziomie są niektóre publikacje i dlaczego się w ogóle pojawiają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że te, co do nas docierają są nie najgorsze, znanych wydawców, proszę na mnie nie naciskać, żebym podał tytuły. Być może maj one jakąś wartość dla czytelników, być może są potrzebne. Mnie tak naprawdę chodziło o to, że zamiast wydawać takie rzeczy lepiej byłoby te pieniądze przeznaczyć na prezentacje twórczości - to daje większy napęd. Kiedy coś mnie zachwyci, to chcę pokazać, że też tak potrafię, albo, że zrobię lepiej. Verba docent, exempla trahunt!

    OdpowiedzUsuń
  7. słusznie. aczkolwiek chyba jesteśmy w takiej sytuacji, że więcej ludzi chce robić (dobre) zdjęcia, niż takowe oglądać. taki trochę paradoks :)
    skutkuje jednak tym, że wydaje się poradniki a nie np. porządne albumy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Za każdym razem gdy muszę dokonać zakupów na nagrody w konkursie fotograficznym mam z tym problem. Chciałbym kupić album, ale gdy okazuje się, że znam osobę do której nagroda ma trafić wiem, że ambitniejsza pozycja trafi zaraz w kąt jak dobrze pójdzie raz obejrzana. Wtedy szukam w książkach poradnikowych czegoś co uznaję za wartościowe. I tutaj zaczyna się problem. Półki księgarń uginają się pod ciężarem książek, które opisują jak podejść tygrysa albo stać się jednością ze swoim statywem. Rzadko trafia się coś naprawdę wartościowego choć wszyscy autorzy ponoć są światowej klasy fotografikami, o których jak pisał Waldek nikt nie słyszał.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo często dostawałam takie książki w prezencie, za każdym razem je sprzedawałam i zbierałam na albumy fotograficzne... Czasami mi się wydaje, że jak ludzie nie wiedzą co komuś kupić to kupują coś durnego, na przykład właśnie taką książkę...bezużyteczną, drogą, ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Choć nie uważam siebie za ostatnie beztalencie to z przyjemnością przejrzałbym porządny poradnik chociażby ukazujący możliwości oświetlenia. Oczywiście takie czy inne kwestie techniczne znacznie łatwiej i skuteczniej przyswoić sobie w szkole fotograficznej czy, np na warsztatach, ale nie każdego na to stać. Podstawowe zasady zawarte w poradniku mogę przetwarzać, łamać i dostosowywać do swoich potrzeb. Myślę, że to jest nie najgorsza forma nauki fotografii.

    OdpowiedzUsuń
  11. No właśnie - ja też dostaję w prezencie od czasu do czasu jakiś poradnik! Bo czasem ktoś chce mi zrobić przyjemność (intencje - dobre!) i myśli, że właśnie podręcznik sprawi mi przyjemność...

    OdpowiedzUsuń
  12. Podręczniki kosztują często tyle, co album... a ja wolałbym album! Niekoniecznie o Papieżu...

    OdpowiedzUsuń
  13. Dlaczego tak sądzisz? Fakt, że braku talentu nie da się niczym zastąpić, ale na początku drogi to przydatne informacje które skracają czas na zdobywaniu podstawowej wiedzy. Mimo, że mam już jakieś doświadczenie w fotografii chętnie sięgam do podstaw.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie upieram się przy swoim zdaniu. Faktycznie, kiedy zaczynałem swoją przygodę z fotografią, każda wskazówka, każda rada, były bezcenne. W dawnych czasach był ogromny problem z poradnikami, bo było ich bardzo mało i zawierały często wiedzę przestarzałą. Dlatego zawsze bardziej ceniłem sobie kontakty bezpośrednie z jakimiś guru. Nadal zresztą zadaję Bogdanowi Konopce czy Andrzejowi Jerzemu Lechowi różne pytania związane z obróbką laboratoryjną. Ci panowie wiedzą naprawdę wiele... Moje pewne uprzedzenie wobec poradników bierze się chyba stąd, że trafiam na takie, które mnie wkurzają, nawet wtedy, gdy tylko rzucam na nie okiem, kiedy tylko kartkuję je zatrzymując dłużej wzrok tylko sporadycznie. Po prostu materiał ilustracyjny jest z reguły kiszkowaty, a ekspert udzielający rad jest oczywiście rekomendowany przez wydawcę jako „wybitny” i „światowej klasy”. Chciałbym, aby poradniki pisali wybitni fotografowie, aby np. zechcieli uchylić rąbka tajemnicy swojego warsztatu...

    OdpowiedzUsuń