środa, 21 grudnia 2011

Życzenia świąteczno-noworoczne a artystyczny ilford hahnemuhle

Czy też dostajecie teraz co chwilę jakieś mejlowo-sms-owo-mms-owe życzenia świąteczno-noworoczne? Przypuszczam, że tak. Odpowiadacie na nie? Ja nie! i w ogóle nie lubię ich dostawać, zwłaszcza takich „z automatu”, bo jestem na liście dystrybucyjnej takiej czy innej firmy... Trudno mi w tej sytuacji uwierzyć w szczerość życzeń... czy to w ogóle są życzenia? może bardziej jakieś formułki wymyślone przez speców od PR? Co innego otrzymać coś osobistego - kiedy wiem, że człowiek po drugiej stronie cyfrowego łącza to ktoś kogo znam, albo i nie znam, ale ktoś kto przygotował ten list (elektroniczny, ale jednak!) specjalnie dla mnie. To wtedy jest mi miło, bo ten ktoś chciał zakomunikować mi coś dobrego, że mnie lubi, że dobrze mi życzy. A czasem - korzystając ze światecznej okazji - przypomina mi o swoim istnieniu. A wtedy czasem jest mi wstyd, że ja o tym zapomniałem, zapomniałem o jakimś swoim przyjacielu. Staram się ze wszystkich sił pamiętać, ale... sami wiecie jak to jest.
Żeby skończyć temat życzeń, pragnę podziękować za wszystkie, otrzymuję ich naprawdę dużo (Wy pewnie też). I wybaczcie, że nie na wszystkie odpowiadam...

Jeszcze jedno spostrzeżenie dotyczące życzeń świątecznych - ludzie stają na głowie, żeby ich życzenia były pozbawione treści religijnej, chociaż są to - przypominam - Święta Bożego Narodzenia, a cała obrzędowość zawiera mnóstwo akcentów i symboli religijnych! Wszyscy chcą ten wymiar pominąć. Religia, wiara w Boga jest passe (e powinno być z kreską w prawo). Nie mówię tego ani ze smutkiem, ani z radością - jedynie konstatuję to, co widzę.

Nie sprzedałem mojej fotografii na Aukcji Fotografii Kolekcjonerskiej w Warszawie. A tak się starałem... Odbiłem na najdroższym papierze, odbielałem, tonowałem (żeby trwalsze było) oprawiłem w grube archiwalno-kolekcjonerskie passe-partout, umieściłem wszystko w ramie na zamówienie ze specjalnym szkłem, sygnowałem. Wiele nie chciałem... No i dupa. Kupca nie było. Między nami mówiąc, trochę się ucieszyłem, że praca nie poszła, bo przynajmniej ją sobie w domu powieszę. Oto ona:

Park Piłsudskiego, Września, 2008

Jak zdjęcie wróci z Warszawy, to powyższe zdjęcie podmienię na reprodukcję oprawionej fotografii. Oprawa jest ważna, to tak jak strój i makijaż pięknej kobiety - entourage jest niezbędny! A co do samego zdjęcia, to sami widzicie, że jest wybitne... Jest w nim zaklęte tak wiele sensów, bezsensów i podtekstów i odniesień do historii i teraźniejszości fotografii polskiej i światowej, że tylko wytrawni krytycy i znawcy są w stanie je zwerbalizować... To przecież samo piękno, mądrość i prawda. Czyż nie?

Pragnę się teraz pochwalić tym, że zrobiłem pierwsze odbitki na najnowszym ilfordzie art 300 g, pełna nazwa jest trochę inna, ale chodzi o papier o fakturze „artystycznej”, czyli papieru czerpanego, z czego od kilku stuleci znany jest niemiecki producent papierów graficznych - Hahnemuhle (nad u mają być dwie kropki - umlaut się takie u nazywa, zdaje się). 
Przyznam się, że po pierwszej próbie z tym papierem uczucia mam „mięszane”, tzn. jego faktura jest na pewno piękna, szlachetna, bo jest to faktura starych papierów graficznych, na których odbijano miedzioryty, staloryty, czy inne akwatinty. W tym kontekście miłe jest zobaczenie swojej fotografii na takiej fakturze, natomiast zastanawiam się, czy fotografia dobrze wygląda na tym papierze? Jest to na pewno subiektywne - jeden woli matkę, a drugi córkę (a jeszcze inny obie) - ale jakoś chyba wolę „normalną” fakturę fotograficzną, która nie zatrzymuje uwagi na samej sobie, lecz kieruje ją na zdjęcie, na obraz, na fotograficzną treść. Obawiam się, że nawet kiepskie fotografie odbite na papierze Ilford/Hahnemuhle w oczach niektórych odbiorców (i nadawców, czyli autorów tych fotografii) staną się dobre, bo takie „artystyczne”...


Roszkowo, powiat wągrowiecki - dodatkowo zastosowałem tonowanie z odbielaniem (foma toner sepia)

P.S. Zbieram materiały do następnego KF-a. KF nie umrze, póki żyję.

4 komentarze:

  1. Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia zatem Panie Waldku. A nowy KF trzyma klasę. Pozdrawiam-hubert

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zbieram materiały do następnego KF-a. KF nie umrze, póki żyję."

    Chyba jedna z najlepszych informacji jaka mogles przekazac Waldek!

    OdpowiedzUsuń
  3. za jerzywierzbicki.com Hurra!

    A Noworocznie:
    oby najlepszy dzień mijającego roku, był najgorszym nadchodzącego:)

    OdpowiedzUsuń
  4. He, he... dzięki za wszystkie dobre słowa! Również życzę wszystkim Czytelnikom mojego bloga oraz KF wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Euro 2012 pewnie nie wygramy (chociaż poprzednio kiepska jak barszcz Grecja dokonała takiego cudu, więc i my mamy szansę!), ale zawsze możemy robić jeszcze lepsze zdjęcia, czytać jeszcze lepsze książki, oglądać jeszcze lepsze wystawy, festiwale... Wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń