wtorek, 19 maja 2009

Wróciłem z Fotofestiwalu w Łodzi...

Nadal uważam, że Fotofestiwal jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym polskim festiwalem fotograficznym, chociaż  jego tegoroczna edycja lekko (powtarzam: lekko) mnie rozczarowała. W ubiegłym roku było według mnie więcej świetnych prezentacji i mniej projektów słabych, przypadkowych, których obecność na festiwalu budzi przynajmniej zdziwienie. 
Pierwsza refleksja, smutna: nie ma już barytów... ani jednego! Nie dlatego, że nikt już w tej technice nie pracuje, ale po prostu dlatego, że przestało to być interesujące dla kuratorów i organizatorów festiwalu. Nie wyrzucam tego nikomu, ja tylko stwierdzam fakt. 
Tragikomiczna jest wystawa Andrzeja Różyckiego o końcu fotografii analogowej, chociaż śmiech w tym przypadku jest trochę poprzez łzy... czy naprawdę cieszy nas takie proroctwo?
Najbardziej podobała mi się finka Marja Pirila, która zamieniła nieczynny już szpital psychiatryczny w camera obscura, dzięki czemu udało jej się sfotografować kamerą wielkoformatową (czas ekspozycji dochodził do godziny) odwrócone do góry nogami odbicia ulicy zza okna. W efekcie, metodami czysto fotograficznymi, powstały niesamowite obrazy. Nie tylko piękne, ale też bogate znaczeniowo. Na fotografii Pirila spotkały się dwa światy „odwrócone” - szpitala psychiatrycznego oraz fotografii. Przy czym, jeszcze raz to podkreślę, autorka jest bardzo świadoma estetycznych walorów powstałych obrazów - panuje nad nimi całkowicie. Coraz mniej takich spotkań mam okazję doświadczać na festiwalach - z prawdziwym fotografem.
Wzruszająca jest też podróż, w jaką zabrała nas Christien Jaspars z Holandii. Do - czyli chłopak autorki - zmarł w 2001, a ona nadal nie może pogodzić się z jego brakiem. Postanowiła odwiedzić z kamerą otworkową miejsca, które łączyły się z ich wspólnymi przeżyciami, dzięki czemu możemy uczestniczyć w swoistym misterium umierania Do.
Moją uwagę zwróciły dwie realizacje związane z zapisem życia Romów. Włoch Carlo Gianferro pokazał „bizantyjskie” wnętrza domów bogatych Cyganów z Mołdawii wraz z ich zadowolonymi z siebie mieszkańcami, natomiast Słowak Szimon Kliman sfotografował ubogich Cyganów słowackich żyjących w slamsach u podnóża Tatr. Mimo skrajnej nędzy, każdy z nich posiada jakiś ciuch luksusowy, na najważniejsze okazje. I właśnie w tym entourage'u występują bohaterowie Klimana. 
Bardzo podobał mi się inny Słowak - Andrej Balco - który wykonał portrety służby domowej w Brazylii zestawiając je z portretami „państwa”. Zdjęcia zestawił w tryptyki złożone ze sługi, pana i miejsca pracy sługi, sporadycznie pojawiają się też inne fotografie - byłych pokojówek, pokojówki w swoim mieszkaniu (a raczej w czymś, co mieszkanie przypomina). Szkoda, że w katalogu nie pokazano owych tryptyków, lecz pojedyncze fotki. 
Jutro postaram się napisać więcej, o tym, co widziałem, a czego nie... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz