Jednak zdążyliśmy przed świętami. Prenumeratorzy i ci, którzy zamówili najnowszy numer KF na www.fotografia.net.pl już go otrzymali, albo otrzymają jutro, pojutrze... natomiast nie wiem, czy Empik i inne miejsca tzw. wolnej sprzedaży zdążą przed wigilią umieścić nas na swoich półkach. To już zależy od ich operatywności.
KF nie jest pismem wyścigowym, niusowym, nic nie straci ze swej wartości, także po świętach, dlatego jeśli ktoś nie zdąży zaopatrzyć się w swoje ukochane pismo na święta, to będzie mógł się nim raczyć parę dni później. Ponoć tęsknota zaostrza apetyt.
Wiem, że trochę odwracam kota ogonem i powinienem raczej przeprosić za to, że tak długo grzebaliśmy się z tym numerem, bo przecież miał być w listopadzie. Wybaczcie, tak po prostu wyszło. Mam nadzieję, że treść wszystko Państwu wynagrodzi.
Teraz z innej beczki... Święta. Nie cierpię ich! Lubię tylko przygotowania - lubię sam coś upitrasić, żeby chociaż coś było dobre (to taka mała złośliwość do śmichu, zupełnie niezasłużona przez moje panie-domowniczki, które gotują bardzo dobrze), bo przecież faceci gotują najlepiej... No i lubię Wigilię: karpia, kapustę z grzybami, kompot z suszu, zupę rybną, opłatek, wino, herbatę i coś do picia... a potem prezenty, kolędy... Potem jest już niestety coraz gorzej, smażenie się w rodzinnym sosie... nie można robić niczego swojego, niczego z rzeczy, które się lubi, bo przecież trzeba „świętować”. Obżarstwo, opilstwo, gadulstwo, lenistwo, jedno wielkie poczucie winy. Dlatego od paru lat bardzo podoba mi się sformułowanie „spędzać święta”, bo przypomina stare wyrażenie „spędzić płód”. Tu i tu jest coś niechcianego.
Ale żeby nie było zbyt smutno:
Wymyśliłem hasło reklamowe: „Twój kot kupowałby Whisky!”
Dobre, prawda? Mnie się podoba i aż się dziwię, że nikt wcześniej tego nie wymyślił. A może wymyślił, a ja o tym nie wiem?
Wracając do fotografii, to dokonałem zakupu kolorowych błon 5x7 cala. W Polsce okazało się to niemożliwe, więc kupiłem w America, ale popatrzcie ile mnie to kosztowało. Normalnie szok!
Prawie 700 dolców, czyli ponad 2 tysiące złotych, za 50 błon...
Porażające są zwłaszcza koszty opłat i podatków. Dlaczego państwa są takie pazerne i pobierają tak wielki haracz za to, że Śliwczyński coś sobie kupił u kogoś tam?!
Teraz nie mam już wymówki, każde moje zdjęcie musi być arcydziełem! Żeby się chociaż negatyw zwrócił! Zamierzam do jednej kasety wkładać z jednej strony negatyw kolorowy, a z drugiej negatyw czarno-biały, aby to samo ujęcie miało dwie wersje. Boję się tej konfrontacji, bo z jednej strony kocham fotografię czarno-białą, zarówno cały proces fotografowania, ręczną obróbkę w ciemni, jak i odbitki na wystawie oraz publikacje książkowe. Oglądanie takich obrazów sprawia mi wielką przyjemność. Ale z drugiej strony - lubię też Burtynsky'ego czy Nadeva Kandera i wielu innych, którzy pracują w kolorze. „Świat jest kolorowy, a nie czarno-biały” - powtarza mi często córka i bezustannie namawia mnie na kolor. A ja, powtórzę to znowu, boję się tego, bo nie mam specjalnego doświadczenia, a jak wiadomo, wszystko co nowe budzi lęk. Jeśli dwadzieścia lat myślałeś bardziej formą, kompozycją, walorem, fakturą, półcieniem, to nagłe przejście do myślenia plamami barwnymi nie jest łatwe. Kolor to nie tylko pokolorowanie fotografii czarno-białej, to inne widzenie. Wymagające treningu. A jak tu tylko ćwiczyć z kolorem, jeśli błony tyle kosztują?! Tu trzeba od razu tworzyć dzieła.
Na razie nie naświetliłem jeszcze ani jednego listka, w zasadzie odkładam w czasie kolorową inicjację, nawet jednej kasety nie załadowałem Portrą 160. Prawda jest też taka, że nie mam jeszcze żadnej kasety wolnej, we wszystkich mam nienaświetlony materiał czarno-biały. Może zamiast „spędzać” święta jednak coś naświetlę? Na pewno Czytelnicy tego bloga będą pierwszymi, którzy poznają efekty mojego działania w kolorze. Nie wiem kiedy to nastąpi.
Przy okazji pytanie - czy zdjęcia z „Topografii ciszy” byłyby lepsze, gdyby były kolorowe? Wiem, że trudno to sobie wyobrazić, ale spróbujcie. Dwa przykłady:
Boguszyn
Paruszewo
Cześć Waldek, oglądaliśmy przed chwilą (po raz kolejny) twoją "Topografię ciszy" i Marta raz po raz (przy kolejnych zdjęciach) mówiła: REWELACJA. Bo to jest rewelacja! Monochrom się tutaj idealnie spisuje.
OdpowiedzUsuńCo do koloru, to chyba taniej kupisz takie klisze w Berlinie, mam na myśli sklep w Mitte specjalnie dla "analogowców" i oni tam mają wszystko (a cła nie trzeba płacić). Mam gdzieś zapisane namiary na nich, jak znajdę, to Ci wyślę. POZDROWIENIA
No to będą albo arcydzieła, albo whisky z kotem oczywiście :)
OdpowiedzUsuńNo promocją bym tych filmów nie nazwał :( Ale cena.
OdpowiedzUsuń