niedziela, 29 marca 2015

„Z pogranicza” - dobra fotografia!

Z pogranicza, pod red. Sławomira Tobisa, Czarnków/Drawsko 2014

Niedawno w poczcie znalazłem niewielką paczuszkę, a w niej książkę, na którą czekałem od wielu miesięcy. „Z pogranicza” to książkowy ślad plenerów fotograficznych, które organizował Sławek Tobis (autor bloga Tobisologia - http://blog.tobis.pl). Osobliwością plenerów Sławka było miejsce przesiąknięte historią, dodajmy od razu historią polsko-niemiecką, ponieważ na skraju puszczy noteckiej (nadnoteckiej?) w okresie międzywojennym przebiegała granica Rzeszy i Rzeczypospolitej. Pamięć o tamtych czasach - z nieśmiertelną anegdotą o chłopie, który dom i wychodek miał po dwóch stronach granicy, więc był pod szczególnym nadzorem pograniczników, którzy dla hecy czasem odmawiali mu „wizy”, a czasem nie - jest na tych terenach nadal bardzo silna. Sławek, który ma domek letniskowy w Marylinie, wrósł silnie w miejscowe klimaty, zaprzyjaźnił się z wieloma ludźmi, także z władzami. Pewnego razu wpadł na pomysł, żeby przy pomocy tychże władz zapraszać różnych fotografów, którzy w zamian za gościnę, zrobią tu po kilka fotografii. 
Pomysł „chwycił” i powstał zbiór fotografii, którego pozazdrościć może wiele większych ośrodków. O „mocy” zbioru decydują nazwiska fotografów. Niektórzy byli raz, inni parę razy. Wymienię wszystkich, jacy znaleźli się w książce (kolejność - według książki): Stanisław J. Woś, Tomasz Wiech, Sławomir Tobis, Marek Szyryk, Magda Hueckel, Grzegorz Jarmocewicz, Michał Zieliński, Sławoj Dubiel, Wojciech Beszterda, Karolina Jonderko, Tomasz Michałowski, Zbigniew Muziewicz, Bogdan Konopka, Michał Sita, Waldemar Śliwczyński, Wojtek Sienkiewicz, Agnieszka Rays, Marcin Sudziński, Maciej Kuszela, Przemysław Pokrycki, Michał Zieliński.
Jeszcze raz okazuje się, że ilu fotografów, tyle fotografii, rzeczywistość mniej więcej ta sama, a dzieła zupełnie różne. Co powiedzieliśmy o niegdysiejszym pograniczu? Nie wiem. I nie szukałbym w naszym fotografowaniu elementów wspólnych. Każdy zwrócił uwagę na coś innego, każdy znalazł też coś innego, jedni szukali ludzi, drudzy śladów niemieckiej przeszłości, inni - przyrody, puszczy... itd. 
Bardzo miło wspominam pobyt w Piłce. Było lato 2010, mieszkaliśmy na plebanii, a oprócz mnie był Maciek Kuszela, Sławoj Dubiel, Grzesiek Jarmocewicz, no i oczywiście Sławek Tobis. Dnie wypełnione były fotografowaniem i rozmowami o fotografii. Swój udział postanowiłem wykorzystać przede wszystkim do „poszerzania świadomości” - bardzo chciałem poznać sposób pracy kolegów, zwłaszcza ich cyfrowe zabiegi postprodukcyjne. Zobaczyłem też na własne oczy, że może istnieć cyfrowa fotografia otworkowa... Tego świata w zasadzie nie znałem, co najwyżej o nim słyszałem. Dlatego też udzielił mi się nastrój „eksperymentatorski” i wykonałem kilka fotografii, które deformowały obraz, czego wcześniej nie robiłem. Miałem cambo 4x5 cala oraz - dopiero od paru dni! - wisnera 5x7. Tego ostatniego dopiero uczyłem się, także w sensie technicznym. Owo odrealnienie obrazu uzyskałem poprzez pochyły. To była zabawa, sprawdzenie siebie i eksperyment, który miał dać odpowiedź na pytanie: a może pójść tą drogą? Może warto porzucić realizm rodem z f64? Oto próbka:



Która fotografia lepsza? Rzecz gustu, ja postanowiłem nie deformować i pozostać przy stylistyce ortodoksyjnie realistycznej. Nie znaczy to, że nie podobają mi się nieostrości na pierwszej fotografii...

Tak, czy inaczej, to, czego dokonał Sławek ze swojego Marylina, zasługuje na szacunek. Zadbał również o to, żeby pokazać fotografie z pogranicza w „dobrych” miejscach - na Fotofestiwalu w Łodzi (2010), na Biennale Fotografii w Poznaniu (2011), na festiwalu Interfoto w Białymstoku (2013). Chwała mu też za to, że doprowadził do wydania książki, że był upierdliwy na tyle, że mu nie odmówili: wójt Drawska, burmistrz Czarnkowa, no i marszałek Wielkopolski. To wydawnictwo już przechodzi do historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz