sobota, 9 maja 2015
Byłem u źródeł... Warty!
Między Zawierciem a Myszkowem utworzono wielki, piękny zalew - Poraj (herb Porajów jest herbem Wrześni!). Kiedy tam dotarliśmy - oprócz mnie: Jola i Ola - zerwała się wielka ulewa z błyskawicami i grzmotami. Powinienem przeczekać, ale jakoś nie miałem na to ochoty, więc mimo wszystko rozstawiłem statyw, ukochanego Wisnera. Miałem nadzieję, że zaraz przestanie padać, ale nic z tego - ściemniło się jeszcze bardziej, a deszcz przybrał na sile, pojawił się też niemal huraganowy wiatr. Fotografowałem w zasadzie na ślepo, na czuja, nie zmierzyłem nawet światła, uznając, że poprzedni pomiar, jeszcze sprzed ulewy po uwzględnieniu korekty (jedna działka przesłony), będzie dobry. Nie podejrzałem dobrze obrazu, choć uwzględniłem wskazania poziomic, jakie zamontowane na stałe są w kamerze. Także obrót kamery zrobiłem na oko, bez podglądania matówki. Chciałem po prostu jak najszybciej znaleźć się znowu w suchym i ciepłym samochodzie... (na moim profilu na FB zamieściłem filmik, jaki nagrała Ola, gdy fotografowałem w deszczu - https://www.facebook.com/waldemar.sliwczynski).
Kamera (i ja!) kompletnie przemokła - na szczęście jest tylko z drewna, stali i płótna, nie zawiera żadnej elektroniki, ani nawet elektryki, więc po wyschnięciu woda nie pozostawiła żadnych śladów. Gorzej z jedną z kaset, w których były błony właśnie z Poraja. Jedna z nich zamokła i... przykleiła się do podłoża, a przy tym szyberek za żadne skarby nie chciał się ruszyć. Stanąłem przed dylematem - kogo ratować: matkę (kasetę) czy syna (negatyw). Oczywiście wybrałem dziecko, rozwaliłem kasetę (w całkowitej ciemności!), wywołałem i... okazało się, że negatyw ucierpiał i nic z niego nie będzie! No cóż, i tak bywa.
Powoli zaczynam robić odbitki, wczoraj przyszedł zamówiony papier, świeżutki, pachnący. Matowy Ilford 50x60 cm. Wywołam go w nieocenionym Bromophenie, wysuszę na szybie. Dam do oprawy Jackowi Menesowi. Grube passepartout, czarna ramka. Będzie smacznie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobrze się czyta, lubię takie około fotograficzne opowieści.
OdpowiedzUsuńDobrze się czyta, lubię takie około fotograficzne opowieści.
OdpowiedzUsuń